Polskie Towarzystwo Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci w styczniu 2021 wydało swoje stanowisko w sprawie zasad żywienia zdrowych niemowląt.

Dokument ma 18 stron i zainteresowanych zdrowym żywieniem małych dzieci oraz rozszerzaniem diety zachęcam do przeczytania całości. To jest rzetelne źródło informacji.

Ja w tym artykule odniosę się tylko do jednego fragmentu tego stanowiska, który wzbudził w pewnej skrajnej części Internetu, ciekawe kontrowersje i wnioski. Dotyczy on karmień nocnych, a więc jest również, pośrednio związany ze snem.

Stanowisko ekspertów ds. żywienia dzieci jest następujące: “Należy dążyć do tego, aby dziecko po 1. r.ż. nie było już karmione w nocy. Obecność jakiegokolwiek pokarmu na zębach dziecka sprzyja rozwojowi próchnicy7.”

Niestety w umysłach niektórych burzy to pewien porządek czarno-białego, prostego świata gdzie wszystko do siebie idealnie pasuje i coś zawsze możemy zakwalifikować jako jednoznacznie dobre albo złe. 

Niestety (stety) świat nie jest taki prosty i każda jedna rzecz na świecie ma swoje dobre strony jak i złe. Ma swoje wady i zalety. I oczywiście możemy określić, porównując potencjalne zyski i potencjalne straty, czy dana czynność, czy rzecz jest korzystna. Często przewaga jest miażdżąca. Jednak nie oznacza to, że zawsze mogą wystąpić pewne ryzyka czy cienie danej decyzji.

Ale o czym mowa?

Wg niektórych blogerów, eksperci z towarzystwa “wykazali się brakiem interdyscyplinarności” ponieważ w końcu zalecenia Certyfikowanych Doradczyń Laktacyjnych są jasne: “karmimy na żądanie”

Pierwsza rzecz jaką chciałabym tutaj poruszyć to bardzo duża odwaga (tak to nazwijmy) autorów blogów, którzy w ten sposób wypowiadają się o stanowiskach i wiedzy ekspertów. 

Jestem bardzo ciekawa czy autorzy takich stron, wiedzą jak powstaje taki dokument i takie stanowisko? Ile naukowców i PRAWDZIWYCH ekspertów z różnych dziedzin i ośrodków naukowych jest zaangażowanych w tworzenie takich zaleceń?

Może sprawdźmy sami, to można wyczytać na pierwszej stronie:

  • Hanna Szajewska 1 , 
  • Piotr Socha 2 , 
  • Andrea Horvath 1 , 
  • Anna Rybak 3 , 
  • Bartłomiej M. Zalewski 1 , 
  • Magdalena Nehring-Gugulska 4 , 
  • Hanna Mojska 5 , 
  • Mieczysława Czerwionka-Szaflarska 6 , 
  • Danuta Gajewska 7 , 
  • Ewa Helwich 8 , 
  • Teresa Jackowska 9 , 
  • Janusz Książyk 10, 
  • Ryszard Lauterbach1 1 
  • Dorota Olczak-Kowalczyk 12, 
  • Halina Weker 13 

1 Klinika Pediatrii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego 

2 Klinika Gastroenterologii, Hepatologii, Zaburzeń Odżywiania i Pediatrii Instytutu „Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie 

3 Department of Gastroenterology, The Great Ormond Street Hospital, Londyn, Wielka Brytania 

4 Centrum Nauki o Laktacji 

5 Zakład Żywienia i Wartości Odżywczej Żywności Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie 

6 Katedra i Klinika Pediatrii, Alergologii i Gastroenterologii Collegium Medicum w Bydgoszczy 

7 Zakład Dietetyki Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie 

8 Klinika Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie 

9 Klinika Pediatrii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie 

10 Klinika Pediatrii, Żywienia i Chorób Metabolicznych Instytutu „Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie 

11 Klinika Neonatologii Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum w Krakowie 

12 Zakład Stomatologii Dziecięcej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego 

13 Zakład Żywienia Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie

 

 

Chciałabym podkreślić, że wśród reprezentacji jest również dr nauk med. Magdalena Nehring-Gugulska reprezentująca Centrum Nauki o Laktacji.

Ciekawe więc jak ten fakt ma się do oskarżenia, o brak interdyscyplinarności i szerszego spojrzenia na problem, właśnie z punktu widzenia doradców laktacyjnych.

 

 

Dodatkowo warto podkreślić, że karmienie na żądanie jest terminem ukutym w kontrze do poprzednich zaleceń, kiedy to karmiono dzieci wg schematu co 3 godziny. Karmienie na żądanie nie oznacza więc, że jak tylko dziecko zapłacze, to natychmiast trzeba mu zatkać buzię piersią. Czasem taka taktyka wydaje się korzystna, ponieważ jak tylko poda się pierś maluch przestaje płakać. Faktycznie – trudno jest płakać ssąc pierś, ale czy akurat głód czy potrzeba bliskości była przyczyną złego humoru, to nie jest już zawsze takie pewne. Oczywiście karmienie piersią jest nie tylko sposobem na zaspokojenie głodu dziecka, ale również świetnym sposobem na zapewnienie dziecku poczucia bliskości i poczucia bezpieczeństwa. Jasne że tak jest i warto z tego korzystać. Warto jednak, wraz z rozwojem malucha, proponować mu również inne sposoby regulowania emocji, pocieszania, zapewniania bezpieczeństwa i bliskości. Nawet jeśli w pierwszym odruchu łatwiej uciszyć malucha, dając mu coś do ssania. Bo czy właśnie uciszenie dziecka jest naszym celem? Żeby przestało płakać? Warto się nad tym zastanowić.

Dodatkowo, karmienie piersią to naprawdę, nie jest jedyny sposób budowania bliskości. Dowodem na to są miliony matek karmiących butelką, które mają świetną relację ze swoim dzieckiem. Ani nie gorszą, ani nie lepszą od mam, które karmią piersią. Czy w takim razie ta relacja jest inna? Też nie. Tzn. każda relacja jest inna, każda para mama-dziecko ma wypracowaną swoją własną unikatową, niepowtarzalną, wzajemną relację. Jednak nie ma tutaj zależności, ze sposobem karmienia.

Niestety problem z takim aroganckim podejściem influencerów jest nagminny i dotyczy wielu zaleceń nie tylko związanych z karmieniem piersią.

Żyjemy w czasach gdzie standardy myślenia wyznaczane są przez influencerów i blogerów, którzy promują prosty i niejednokrotnie skrajny obraz rzeczywistości. A jeśli jakieś badania i fakty nie pasują do tego obrazu, to należy je zanegować, zaprzeczyć ich rzetelności i postawić siebie jako guru w danej dziedzinie. Kreuje to obraz dualnego świata gdzie albo jesteś z nami albo przeciwko nam oraz tzw. “dziel i rządź” które znamy z historii.

 

To jest poczytne. To jest marketingowe. To czyta się dobrze, ma dużo udostępnień i szybko się rozchodzi.

A skoro wszyscy tak mówią, to przecież musi być prawda, czyż nie?

No a jeszcze w artykule na danym blogu są jakieś odnośniki, jest jakaś bibliografia. To musi być mądry artykuł. 

Powiedz czytelniku, czy zdarzyło Ci się kiedyś wejść w te odnośniki i sprawdzić czy wnioski do jakich dochodzi autor bloga są spójne z tymi, do których doszli autorzy badań?

 

 

Mi owszem, zdarzyło się w artykułach dotyczących snu dzieci… choć dla swojego zdrowia psychicznego wolę już tego więcej nie popełniać, bo to czego dotyczyły badania, i jakie wnioski wysnuwają autorzy tychże badań, a to o czym pisze autor bloga to mam wrażenie, efekt jakiś bardzo pokrętnych ścieżek neuronalnych… a powiedzieć że jest nadinterpretacją to jak nic nie powiedzieć.

A czasem nawet odnośnik jest zwyczajnie pusty 🙂 

Czego to dotyczy? O czym mówię?

 

A np. o spaniu z dzieckiem w jednym łóżku, które promowane jest jako najlepszy sposób na sen dziecka. Jest on jednym z elementów nurtu zwanego rodzicielstwem bliskości, który w “polskim Internecie” doprowadzany jest do granic absurdu. Ale to też temat na inny post. Blogi, którego autorzy reprezentują skrajne podejście w tym nurcie, bronią zaciekle spania w łóżku z jednym dzieckiem, przeinaczając fakty, negując badania czy wręcz zupełnie odwracając zalecenia ekspertów. 

W jaki sposób?

Np. twierdząc że Amerykańska Akademia Pediatrii zaleca cosleeping, który autorzy tłumaczą właśnie jako spanie z dzieckiem.

I owszem. Jest to prawda, że AAP zalecała cosleeping. Ale cosleeping rozumiany jako spanie z dzieckiem w jednej przestrzeni, w jednym pokoju, a nie tak jak to w Polsce jest tłumaczone – spanie w jednym łóżku. Ostatnio zresztą ze względu na pomieszanie w kontekście tego pojęcia AAP zrezygnowała z korzystania z niego i podkreśla, że jeśli ktoś w artykule mówi o cosleepingu to powinien wyraźnie zaznaczyć co ma na myśli. Czy spanie z dzieckiem w jednym pokoju czy w jednym łóżku.

 

AAP wyraźnie wskazuje że spanie z dzieckiem w jednym łóżku (czyli bedsharing) zwiększa ryzyko SIDS i nie jest zalecanym miejsce snu dziecka. I nawet jeśli największe polskie blogerki czy blogerzy będą tym faktem oburzone.. nawet jak komuś się zrobi przykro, bo nie pasuje to do jego prostej wizji rzeczywistości… Nie zmienia to faktów. I pisanie pseudonaukowych artykułów promujących spanie z dzieckiem i pokazujących, że jest to jedyny słuszny wybór, jest zwyczajnie nieetyczne lub świadczy o dużych brakach w wiedzy autora. 

 

 Czy w takim razie spanie z dzieckiem jest złe?

Ja nie jestem przeciwnikiem spania z dzieckiem. Szczególnie w pierwszych miesiącach życia, często jest to bezpieczniejszy wybór niż zasypianie ze zmęczenia, na siedząco z dzieckiem na rękach. Pozwala to przetrwać pierwsze tygodnie. Chociaż najbezpieczeniejszą alternatywą jest dostawka do łóżka, gdzie dziecko ma zapewnioną zarówno bliskość jak i bezpieczeństwo. Nie każdy jednak może pozwolić sobie na taką dostawkę i wiele osób korzysta z bedsharingu. Nie zmienia to jednak faktu, że nie jest to wcale najlepsze miejsce dla snu niemowlęcia, a już na pewno nie jest jedynie słuszne. Ważne jest też to, że decydując się na taki model spania, trzeba brać pod uwagę, zarówno plusy, jak i minusy tego rozwiązania. Bo tak jak pisałam na początku artykułu, wszystko ma swoje wady i zalety. Ważne też, by zapoznać się z zasadami w jaki sposób robić to najbezpieczniej, jak tylko się da.

 

Poniżej tabela z zaleceniami AAP. Na początku są zalecenia, które przez ekspertów uważane są za najbardziej istotne w kwestii bezpieczeństwa snu dziecka. Jest wśród nich informacja o tym żeby nie spać z dzieckiem w jednym łóżku.

Drugim aspektem, który warto tutaj poruszyć to kwestia tego jak ważne jest żeby zarówno dziecko jak i mama się wysypiały. Bo jeśli jesteś na tyle zmęczona, że karmiąc w nocy zasypiasz na siedząco to w kwestii bezpieczeństwa jesteś trochę między młotem a kowadłem. I jak w pierwszych tygodniach życia dziecka, trudne noce są naturalne i trochę wpisane w fizjologię, tak jeśli po czwartym czy po szóstym miesiącu życia, ilość pobudek i karmień nocnych zamiast maleć zwiększa się, świadczy to o tym, że warto się przyjrzeć sytuacji z bliska. Dlaczego tak się dzieje. Bo prawdopodobnie wynika to z problemów z szeroko rozumianej higieny snu, asocjacji sennych, waszych rytuałów lub sposobu zasypiania dziecka.

 

A jeśli spojrzymy prawdziwie interdyscyplinarnie na poruszoną, tytułową kwestię karmień nocnych to warto zastanowić się również jak wpływają one na sen nocny. 

Jeśli Twoje dziecko budzi się 1 czy 2 razy na karmienie, to z punktu widzenia snu nie stanowi to dużego problemu i ograniczanie karmień nocnych warto przeprowadzać stopniowo, np. zgodnie ze stanowiskiem ekspertów z tytułowego stanowiska.

Jednak jeśli w nocy karmisz co 45-90 min to Twoje dziecko najprawdopodobniej nie budzi się z głodu. A nawet jeśli tak się dzieje tzn. że macie poważne problemy, nie tylko z higieną snu, ale również z higieną żywienia, co właściwie przekłada się na higienę życia w ogóle. Bo sen i jedzenie, to podstawy zdrowego stylu życia. To jednak, patrząc z mojej praktyki zawodowej, zdarza się stosunkowo rzadko. Zazwyczaj dzieci budzą się co godzinę i wołają o pierś, bo to jest jedyny sposób, w jaki dzieci potrafią zasnąć. Bo tak były uczone od samego początku i nigdy nikt nie proponował im alternatywy.

Jest to więc trening zasypiania z rekwizytem, który rodzice, codziennie od pierwszych tygodni fundują swoim dzieciom.

 

 

Na dodatek nieświadomie powodując poważne problemy ze snem całej rodziny. W momencie gdy dzieci, te budzą się pomiędzy cyklami, co jest fizjologiczne i wszyscy tak się budzimy, nie potrafią ponownie zapaść w sen. Potrzebują tego, co miały w momencie zasypiania, a więc np. pierś, smoczek czy kołysanie wózkiem.

Dla mamy zaś, oznacza to brak regenerującego snu przez wiele miesięcy, a nawet lat, co wpływa negatywnie na zdrowie i jakość relacji w rodzinie.

 

Kiedy więc podać tę pierś, a kiedy wspierać inaczej? Warto obserwować dziecko i sprawdzać czego faktycznie w tym momencie potrzebuje. Spojrzeć szerzej na całą sytuację, zarówno w dzień jak i w nocy. I sprawdzić, czy zawsze jest to akurat potrzeba ssania piersi, czy może kryje się pod nią jakąś inna niezaspokojona potrzeba, np. snu. 

 

PS. Gorąco zachęcam do zapoznania się z bibliografią.

 

 

Podobał Ci się ten artykuł?

Zapisz się na BEZPŁATNY kurs mailowy: